Śmierciożerczyni Bellatrix Lestrange's wchodzi do piekła. Spotyka tam diabła, który wyjaśnia, iż w piekle każdy musi zanurzyć się w odchodach na taką głębokość, na jaką sobie zasłużył przez całe życie, następnie prowadzi ją do sali i każe jej stanąć w odchodach po pas. Bellatrix rozgląda się na boki - i widzi Lucjusza Malfoya stojącego po kolana, Avery'ego stojącego też po kolana, Karkarova stojącego w odchodach po łydki. Nagle spostrzega Glizdogona stojącego zaledwie po kostki. Bellatrix odzywa się do diabła: - Ty, słuchaj, Glizdogon stoi tylko po kostki, a przecież on tylu ludzi zamordował... Diabeł patrzy i mówi: - Ach, rzeczywiście. Glizdogon, przestań udawać i zejdź z głowy Voldemorta.
***
Snape mówi do Harry'ego: - Potter, w twoim eliksirze pływa mucha! - A co, mam jej przynieść kąpielówki?
***
Snape mówi do Harry'ego: - Potter, w twoim eliksirze pływa mucha! - Spokojnie, ona dużo nie wypije!
***
Snape mówi do Harry'ego: - Potter, w twoim eliksirze jest mucha! - A czego pan się spodziewał z mojej strony? Szczura?
***
Harry zdaje egzamin u Snape'a. Ponieważ nic nie umie, profesor nie wie, jaką ocenę mu wpisać, bo nawet na jedynkę nie zasłużył. Wpisuje więc słowo "osioł". Harry patrzy i mówi: - No dobrze, pana podpis już jest, a gdzie ocena?
***
Petunia Dursley karmi małego Dudleya. - Synku, jedz chlebek. - Ale ja nie lubię chlebka! - Jedz chlebek, Dudziaczku. Jeśli będziesz jadł chlebek, będziesz silny i zdrowy! - A po co mam być silny i zdrowy? - Żeby móc pracować i zarabiać na chlebek. - Ale ja nie lubię chlebka!
***
Ron leci na swojej starej Zmiataczce. Nagle miotła odmawia mu posłuszeństwa. Harry proponuje, że weźmie Rona na hol i poholuje go swoim Nimbusem 2000. - Jeśli będę leciał za szybko, to pokaż mi ręką, wtedy zwolnię. Lecą tak i lecą. Nagle do Harry'ego podlatuje na Błyskawicy Cho, puszcza do niego oko i przyspiesza. Harry nie czeka i też przyspiesza. Dolatuje do Cho, która znowu puszcza do niego oko i przyspiesza. Lecą tak coraz szybciej, Harry zapomina o Ronie. Nagle przelatują obok dwóch czarodziejów. Jeden z nich mówi zdziwiony: - Ty, słuchaj, te dwie miotły chyba ze sto dwadzieścia mil na godzinę leciały. - Ty, to jeszcze nic! Tam z tyłu ktoś leciał na Zmiataczce i pokazywał ręką, że będzie wyprzedzał!
***
Lucjusz Malfoy siedzi w Azkabanie. Pyta go inny z więźniów: - Jak wpadłeś? - Przez przypadek. Mój syn Draco pisał w szkole wypracowanie na temat "Czym się zajmuje mój tata?"
***
Ojciec krzyczy na syna: - Powinieneś brać przykład z Albusa Dumbledore'a! W twoim wieku był najlepszym uczniem w szkole! - Tak, tato, ale w twoim wieku był już największym współczesnym czarodziejem!
***
Harry mówi do Rona: - Dałem dziś odpocząć Hedwidze! - W jaki sposób? - Osobiście doręczyłem Snape'owi mój anonimowy list z pogróżkami!
***
Vernon Dursley u psychiatry: - Panie doktorze, od dwóch dni słyszę jakieś głosy i nikogo przy tym nie widzę! - Kiedy dokładnie to się panu przytrafia? - Zawsze, gdy odbieram telefon!
***
Dudley rozmawia z kolegą. - Oglądałem wczoraj mecz. - Jaki był wynik? - Nasi wygrali 2:0. - Kto strzelił bramki? - Pierwszą bramkę zdobył Michael Owen, a drugą jakiś Replay.
***
Dudley pyta ojca: - Tato, czy możesz mi powiedzieć, jak rosną włosy? - Daj mi spokój, mam teraz coś innego na głowie...
***
Ron wybiera się z Harrym na mugolskie przedstawienie w operze. Pyta go: - Harry, czemu ten facet grozi tamtej kobiecie patykiem? - On jej nie grozi, tylko dyryguje! - No to czemu ona tak głośno krzyczy?
***
Gilderoy Lockhart telefonuje do kolegi i mówi: - Cześć, czy mógłbyś mi podać swój numer telefonu, bo go zapomniałem?...
***
Dudley, po zdobyciu tytułu mistrza w boksie, postanowił nagrać swoją pierwszą płytę. Dawni koledzy Dudleya ze szkoły nabijają się: - Kto mu powiedział, że potrafi w ogóle śpiewać? - Nikt, ale też nikt nie odważył się dać mu do zrozumienia, że nie potrafi!
***
Przed sklepem stoi bardzo długa kolejka. Ludzie denerwują się i przeklinają. Nagle przybiegają Fred i George, usiłują ominąć kolejkę. Zbulwersowani ludzie łapią ich i odsyłają na koniec kolejki. A oni znowu próbują przedostać się do wejścia. Sytuacja powtarza się kilka razy. Wreszcie Fred nie wytrzymuje i woła zdenerwowany: - Dobra, jak sobie chcecie! Nie otworzymy dzisiaj tego sklepu!
|